piątek, 3 lutego 2017

Kolorowe butelki

Czyli na szkle malowane.

W to malowanie wpadłem zupełnie jak śliwka w kompot.
Stałem się tak totalnym artystą, że aż zabrakło butelek!
Ależ to była zabawa!
Pomalowałem (bowiem) wszystkie puste, które były w zasięgu, a było ich 43.

W tym miejscu trzeba odnotować szczególne poświęcenie Staszka Firsta, który całkiem samodzielnie, bez sugestii z mojej strony, opróżnił pełną butelkę którą miał w domu, a pustą mi przyniósł.

Chcąc nie chcąc, pomalowałem więc jeszcze jedną, i w ten sposób osiągnąłem wynik czterdzieści i cztery.
Nie było już pustych butelek, zabrakło złotej konturówki, oraz wymalowałem się jakby. Czyli można rzec: - opuściła mnie twórcza wena.
      Bo przecież żyjemy zgodnie z cyklami: - jest wdech i wydech, dzień i noc, lewo i prawo, hossa i bessa.
W sposób naturalny nastąpiła przerwa w działalności artystycznej i zacząłem rozdawać swoje dzieła.
Zanim jednak rozdałem całość, przedtem wykonałem całkiem niepowtarzalną sesję zdjęciową.













1 komentarz: