piątek, 24 marca 2017

Wschód nad Kruhłycą

Tak sobie myślę (Bo mam czas) że mam chyba żyłkę dziennikarską...
Dużo piszę?
Za moment ucichnę na wiele miesięcy.
 
     Po drodze Kapliczka Kowalowa, wtedy (2015) jeszcze bez mostu. Mój Anioł osobisty (nie mylić z tym Aniołem z Sanoka) tak urządził, że zamiast piwa piję wodę ze świętego źródełka. 
      Trudno - tak się mówi.
Ta woda jest bardzo zmineralizowana, smaczna, twarda i dobra na odchudzanie, bo po niej nie chce się jeść. 
I kawy nie zaparzysz na niej. 








Napełniłem butelkę, aż się zarosiła - zimna woda.
Opiłem się także tej wody.....
Do Woli Michowej dochodzę więc jako święty niemalże (turecki) akurat wtedy, kiedy słońce kryje się za górami.
Z sentymentem patrzę na Kołybę. Dziś będzie spanie pod dachem.
Ależ cudny dzień za mną!
Ach, ach, ach!

O świcie, wyspany na miękkim, podziwiam znajomy majestat Kruhłycy.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz