wtorek, 7 marca 2017

Wyścig Czerwonej Królowej

Wypad do Szczecina.
Znajomi, którzy wiedzą o moich zainteresowaniach Nieznanym, pokazali mi film o Czerwonej Królowej. W tym profesjonalnie i dynamicznie nakręconym filmie Czerwona Królowa tworzyła dla bohaterów Matrix, z którego należało się wyrwać.
     Akcja musiała być dynamiczna, bo dewizą Czerwonej Królowej było: - Biegnij! Jeśli staniesz, to się cofasz. A jeśli się cofasz – jest po tobie! Giniesz!
       Nie gram w gry komputerowe. Lecz słowa „Jeśli staniesz, to się cofasz” nie są mi obce, nie są! Natychmiast otworzyły mi w głowie szufladkę. Trwał film – milczałem więc.
Brawurowa akcja, komputerowe animacje na najwyższym poziomie, a wszystko według schematu „zabili go, a on uciekł”.
Relaks dla tych, którzy lubią filmy akcji.

Po filmie, w niezwykle ciepłej i przyjacielskiej atmosferze domu, nastąpił odpowiedni moment, aby pomówić o prawdziwej Czerwonej Królowej.

Termin wymyślili biolodzy ewolucyjni, chodzi tu o odwieczną walkę którą staczamy. Tę walkę biolodzy nazwali właśnie Wyścigiem Czerwonej Królowej.
W sumie rzecz dotyczy seksu.
Z pewnością nikt nie zaprzeczy, że seks jest ważny.
Na scenie pojawia się miss Ewolucja.

Dzieje się to w czasach, kiedy komórki dzieliły się niepohamowanie. Co pewien czas, niemalże z regularnością odwiedzin teściowej, następował kataklizm – a to spadnie na Ziemię asteroid, a to przetoczą się kolejne epoki wybuchów wulkanów, potem następuje katastrofa tlenowa – zawartość tlenu w powietrzu wzrasta do 35 %, co od razu eliminuje 90% wszystkich organizmów żywych, jednak komórki po każdej katastrofie ponownie dzielą się bez opamiętania i tak dzieje się przez miliony lat.
       Znudzona miss Ewolucja stwierdza w końcu, że tak dalej być nie może!
Należy wprowadzić jakiś porządek, najlepiej ustalić regulamin!
    
Sięga atoli do torebki i spośród szminek, tuszu do rzęs, perfum, grzebieni, cążek do paznokci, cukierków, pilnika, pęków kluczy, telefonów, lusterek wyłuskuje osypany pudrem (pudełko wzięło i się otworzyło) kalkulator, strząsa puder i oblicza, że gdyby nie było katastrof, a dalej pozwolić komórkom na niekontrolowany podział, to w krótkim czasie one pokryją całą powierzchnię ówczesnej Ziemi. I to pokryją całkiem oraz kompletnie!
       A wtedy wczesne Dzieło Stworzenia (A gdzie Bóg? Nie dojechał - Boga przy tym nie było, była tylko i wyłącznie miss Ewolucja. No i jej torebka) samo się sobą zadusi, a to byłoby niestety dość przykre.
       Więc najpierw miss Ewolucja postanowiła, że nie wszystkie komórki będą jednakowe.
Ten krok uratował sprawę przynajmniej częściowo.
Uratował Ziemię przed zapaścią, ale nie przed zapchaniem.

Należy – pomyślała miss Ewolucja pójść teraz o krok dalej, czyli na całość i przeszkodzić komórkom w podziale. Ale jak w takim razie mają się one rozmnażać?
Otóż będą musiały spotkać się dwie komórki żeby spłodzić potomstwo! O tak! Tak! To dobry pomysł! To jest właściwie Dobra Zmiana!
Miss Ewolucja jednoosobowo (Nie było wtedy bowiem ePiSkopatu) wydaje genialne zarządzenie:
- Wysoko wyspecjalizowane typy komórek muszą chodzić na randki, żeby się rozmnażać. 
Dopiero taki kontakt pozwoli na dalszy ich podział!
  
 No tak, niegłupie zarządzenie, lecz wyłania się z niebytu jeden problem: - która z dwóch komórek ma się podzielić?
I wtedy miss Ewolucja wpada na następny pomysł!

Gdyby połączyć płeć zapładniającą z zapładnianą, powstałaby genetyczna mieszanka. Przyjdzie na świat nowy, samodzielny osobnik, dziecko, podczas gdy matka i ojciec utrzymaliby się przy życiu.
      Dziecko miałoby geny obydwojga rodziców, byłoby jednak czymś więcej, niż tylko ich sumą.
Z dumą ogłaszamy narodziny zdrowej komórki!
Co wcale nie oznacza pozbycia się zasady podziału. Pożegnajmy tylko jednokomórkowce.

I tak półtora miliarda lat temu rozpoczęła się wojna płci – czyli historia o formacjach komórek, które bezmyślnie parkują i innych, które nie potrafią słuchać. Rewolucja seksualna odbyła się w proterozoiku a nie dopiero w Woodstock
     Trzeba jednak przyznać, że zasada dwupłciowego zapłodnienia wcale nie była taką nowością. 
Coś takiego jak seks istniało już w świecie bakterii, które nie znały wprawdzie podziału na dwie płcie, ale znalazły sposób na wymianę materiału genetycznego.
      Do transferu genów posługiwały się nitkowatymi kończynami.
W każdym razie zaczynają powstawać samodzielne gatunki, spektrum przystosowania staje się coraz szersze.
      Wracając jednak do bakterii: - one do dziś uprawiają protoseks, używając protopenisa, jednak w ten sposób rozwijają swoją odporność na antybiotyki, za pomocą których próbujemy się ich pozbyć.
Dochodzi do walki człowiek – bakteria i pada hasło Wyścig Czerwonej Królowej.

W powieści Lewisa Carrolla„Po drugiej stronie lustra i co tam Alicja znalazła”, bohaterka spotyka Czerwoną Królową, figurę szachową o wątpliwym charakterze, która z pomocą ciemnych mocy rządzi swoim królestwem.
     W tym królestwie nie obowiązują prawa czasu i przestrzeni, ponieważ, kiedy Królowa proponuje Alicji wyścig, obydwie, mimo największych wysiłków, nie posuwają się naprzód.
    Czerwona Królowa pędzi jak szatan, Alicja próbuje robić to samo, ale za nic w świecie nie może zmienić swojej pozycji.
Czyżby wszystko poruszało się razem z nami? Zastanawia się zrozpaczona Alicja. To jakiś powolny kraj!
Czerwona Królowa kręci głową: - „Bo widzisz, u nas trzeba biec z całą szybkością, na jaką ty w ogóle możesz się zdobyć, ażeby pozostać w tym samym miejscu. A gdybyś chciała dostać się gdzieś dalej, musisz biec przynajmniej dwa razy szybciej”.

Hipoteza Czerwonej Królowej przedstawia więc w zadziwiająco prosty sposób główną zasadę ewolucji: Kto stoi, ten przegrywa!

Gdzieś się ukryły zdjęcia oblodzonych pniaków leżących na brzegu morza, ale co tam pniaki i do tego jeszcze oblodzone. 
Zamiast nich wpisuję  coś cieplejszego i z pewnością lepiej pasującego do miss Ewolucji
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz