czwartek, 7 grudnia 2017

Technolucja

A cóż to takiego?

Ano technika, rewolucja i Miss Ewolucja ze swoją torebką, a wszystko w jednym!
Wydaje mi się, że to słowo wymyślił amerykański papież sztucznej inteligencji - Ray Kurzwell.
Dobry znajomy Stephena Wolframa.

Kurzwell pisał: - ”Ewolucja, która w sposób wykładniczy nabiera tempa, płynnie przechodzi w postęp techniczny, a technika będzie ze swej strony rozwijać nową technikę.
Ponieważ technika jest kontynuacją ewolucji, tempo jej rozwoju również wzrasta wykładniczo”.

Jednak błędem byłoby twierdzenie, że dorównaliśmy naszymi umysłami miss Ewolucji.
Bo azaliż kto ukształtował nasze umysły?

W każdym razie Technolucja już odciska piętno na naszym życiu, gdziekolwiek przebywamy i cokolwiek robimy.
Postęp technologiczny jest bowiem procesem nieuchronnym.
        Ewolucja technologiczna raz puszczona w ruch, nabiera coraz szybszego tempa.
Postęp, jaki dokonał się w ciągu ostatnich stu lat, odpowiada temu, co dokonało się w poprzedzającym go tysiącu lat.
Następne dziesięć lat wykaże się przyrostem porównywalnym ze stuleciem.
         Zgodnie z prawem Moore'a moc obliczeniowa komputerów wzrasta wykładniczo. Już bardzo niedługo przyjdzie moment, że warstwy izolacyjne w tranzystorach zredukują się do granicznej grubości kilku atomów.
A wtedy prawo Moore'a znajdzie zastosowanie w nowej technologii procesorowej – komputerach kwantowych.

Coraz szybciej kręci się spirala niewyobrażalnego.
W ciągu nadchodzących kilku dziesięcioleci, mało kto należący do zachodniej hemisfery, będzie żył bez protetyki komputerowej.
       Neuroimplanty będą nam pomagały słyszeć, widzieć i myśleć, a patogeny komputerowe będą stanowiły większe zagrożenie zdrowotne niż zawał, czy nowotwór.
Jednocześnie jednak każdy średnio uzdolniony terrorysta będzie potrafił wyprodukować broń biologiczną i to w byle jakim miejscu.

Zamożni ludzie będą wydawali na świat wymarzone dzieci, ale na wszelki wypadek będą kazali je klonować.
       Radykalne nowości z dziedziny nano- i femtotechnlogii będą kusić obietnicą nieśmiertelności, azaliż pod warunkiem, że opuścimy swoje ciało i połączymy się ze sztuczną inteligencją.
Maszyny rozwiną świadomość i staną się bardziej ludzkie od ludzi, a ludzie staną się maszynami....

Tyle wizja.
A jaka jest rzeczywistość?

Większość Europejczyków mało interesuje się nauką, połowa Niemców nie wierzy w prawdy głoszone przez naukowców, a dzieci z Manhattanu rysują sześcionogie kury, ponieważ mama zawsze kupuje kurze udka w sześciopaku.

Technologia rozszerza nasze zmysły – na przykład wskaźnik laserowy, używany podczas wykładu. Przecież jest to przedłużenie światłem palca wskazującego.
Telewizja? - Patrzymy poza granice kraju oczami, które zwykle widzą na odległość kilkuset metrów.

Czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy stuprocentowymi dziećmi Technolucji, bez niej nie potrafilibyśmy już żyć. Jest to droga do przystosowania się do warunków sztucznych stworzonych przez nas samych.
       Jednym z najbardziej interesujących związków technologii z ewolucją jest bionika, w tym bionika morska.
Ona najdobitniej wskazuje, dokąd to wszystko zmierza.
                  
Na przykład technologia kałamarnic pomaga w produkcji ekranów komputerowych i tablic ostrzegawczych w tunelach, reagujących na substancje toksyczne.
Samooczyszczające się umywalki zawdzięczamy niezwykle gładkiej skórze delfinów.
                  Delfiny w ogóle dostarczają bionikom wiele radości.
Na przykład bezprzewodowa łączność pod wodą, przez lata
doprowadzała akustyków na skraj szaleństwa, ponieważ sygnały pod wodą odbijały się wielokrotnie i nakładały na siebie.
                        Delfiny natomiast porozumiewały się bez problemów i to na ogromne odległości, ponieważ „śpiewały” - czyli nieustannie modulowały częstotliwość nadawania.
Gwiazda bionikiRudolf Bannasch zbudował dzięki delfinom śpiewający nadajnik i wreszcie można się zrozumieć bez żadnych interferencji.
                           Mikroroboty

To, co przed laty zaczęło się od bezprzewodowych podwodnych sond o długości do trzech metrów, osiągnęło fazę miniaturyzacji i inteligencji.
         Oto już w 2007 roku morza i oceany przemierzała flotylla maleńkich siedmiocentymetrowych zwiadowczych U-bootów, umiejących podejmować samodzielne decyzje, wymieniać między sobą informacje i przekazywać dane satelitom.
          Te robociki mogły już dziesięć lat temu zanurzyć się na sześć kilometrów i działać przez 60 godzin.
Opisywane fakty docierają do nas z wieloletnim opóźnieniem. Można się tylko domyślać, co dzieje się dziś w tajnych laboratoriach.
Pisząc o sztucznej inteligencji, mam zawsze podobne refleksje: - ciągły postęp i to wykładniczy, roboty budują następne coraz doskonalsze roboty, sztuczna inteligencja staje się coraz mądrzejsza.
Wykładniczo mądrzejsza.
       Nieuchronny jest więc moment, kiedy ta sztuczna inteligencja stanie się mądrzejsza od swych twórców.
Nastąpi oświecenie i sztuczna inteligencja zrozumie, że największe niebezpieczeństwo dla jej istnienia stanowi człowiek.
         Bo po pierwsze primo: - człowiek jest nieprzewidywalny i w każdej chwili może spowodować nuklearny holocaust.
         Po drugie primo: - człowiek może zatrzymać lub nawet cofnąć rozwój sztucznej inteligencji, kiedy zorientuje się, że właśnie został zakwalifikowany do wirusów, na dodatek złośliwych.
        Po trzecie primo:: - mądre roboty osiągną taki stopień doskonałości, że człowiek stanie się dla niej balastem, gdyż od pewnego momentu będą mogły rozwijać się zupełnie samodzielnie.
Co więc powinna zrobić ta sztuczna inteligencja, mądrzejsza od człowieka, kiedy dojdzie do zasygnalizowanych powyżej wniosków?

Teraz następuje tak zwane Finito.

Najsampierw kilka miłych zdjęć.






Wiadomość: - wyjeżdżam.

Świątecznym Metrem Nocnym jadę najpierw w kierunku Młociny. Potem będę dostępny - ”kontakt do autora” - albo mail prywatny, ponieważ bez komputera już nie wyobrażam sobie egzystencji niestety.
Tak porobiła Technolucja.
A od serca: - Czytelnicy! Jesteście moim lustrem!.

Przecież widzę kto i skąd mnie czyta, nie musicie odpisywać (ale gdyby się zdarzyło – byłoby miło i odpiszę. Każdemu odpiszę. Tylko nie Anonim – proszę o adres priv)).
       W każdym razie wczoraj było trzysta wejść na stronę, a więc wiem, że nie piszę do ściany.
Jest to trzykrotnie mniej, niż wtedy, gdy pisałem wiele o pieniądzach, ale szokująco dużo, kiedy się pomyśli, że teraz piszę znacznie więcej o duchowości.
        Bo nie da się się tak naprawdę oddzielić materializmu od duchowości.
                                  Niech Moc będzie z Nami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz